I jest pierwszy rozdział mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu ;) osobiście uważam, że jest dość nudny, ale zapewniam wam, że kolejny będzie ciekawszy. Do poniedziałku powinien się ukazać na blogu. Do zobaczenia ;)
***
- Peron 9 i 3/4, to tu wszystko się zaczęło. –
powiedziała w duchu Hermiona patrząc na słynną (w świecie magii) barierkę. Gdy
wróciła do domu po Bitwie o Hogwart nie spotykała się ani z Ronem, ani z
Harrym. Bardzo za nimi tęskniła i już nie mogła się doczekać aż wskoczy w
uściski przyjaciół – zwłaszcza rudowłosego. Odkąd się pocałowali ciągle o nim
myśli, razem uznali, że nie powinni się wiązać od razu po wojnie, szczególnie
przez śmierć Freda – jego brata. Cała ich rodzina strasznie to przeżyła. Dziewczyna miała nadzieję, że Ron pogodził
się z śmiercią brata. Oczywiście sama to przeżywała i nadal gdy pomyśli o
duecie George&Fred jej oczy zaczynają się szklić. Jednak w wakacje
uświadomiła sobie, że bardzo kocha Rona i chce z nim być, a wiedziała, że gdy
nadal będzie w traumie nie będzie mogła tego zrobić.
Spojrzała w tył. Stał tam jej tata uśmiechając się
do niej. Odwzajemniła uśmiech po czym spojrzała na mamę, która też miała
wykrzywione usta w życzliwym uśmiechu. Podeszła do nich przytulając serdecznie.
- Dalej pójdę
sama – oznajmiła ciepło. Pokiwali tylko
głową nadal ją przytulają. Czasem zastanawiała się jakby było być czystej krwi.
Gdyby jej rodzice mieli w sobie magie. Jakby w tedy przeżyli wojnę? Po czy
zauważyła, że gdyby mieli moc, zapewne uczestniczyli by w niej co oznacza, że
mogli być w niebezpieczeństwie. Ścisnęła ich mocniej. Nie mogła do siebie
dopuścić myśli, że coś mogło by się im stać. Uznała, że do końca życia wolała
być upokarzana za brak czystej krwi, niż żeby straciła ich.
- Uważaj na
siebie. – szepnęła jej do ucha zatroskana mama.
- Oczywiście –
rozluźniła uściska przejmując wózek z kuframi. – Będę tęskniła.
- My za tobą też,
Hermi. – powiedział ojciec Gryfonki. Po czym odwróciła się i zniknęła za
ścianą.
Gdy była już na
peronie 9 i 3/4, rozejrzała się, szukając grupy rudowłosych czarodziei. Po
chwili ich ujrzała, stali tuż obok pociągu rozmawiając i tuląc się. Ruszyła
pewnie w ich kierunku.
- Ron! – krzyknęła
gdy zobaczyła rudego chłopka.
- Miona! –
odkrzykną zauważając ją przerwał rozmowę z mamą.
Podbiegli do
siebie wpadając w swoje ramiona. Przytulali się przez dłuższą chwilę.
- A o mnie jak
zwykle zapomnieli! – usłyszeli lekko zachrypnięty wesoły głos. Harry.
Rozłączyli się, po czym Hermiona podbiegła do ciemnowłosego chłopaka.
Przytuliła go i pocałowała w policzek, jednak nie trwało to tak długo jak w
przypadku Rona. Harry przywitał się z Ronem uściskiem ręki.
- Jak ja za wami
tęskniłam – odparła nadal uradowana widokiem przyjaciół.
- Miona!
Harry! - słysząc swoje imiona odwrócili
się w stronę głosu. Zobaczyli drobną rudowłosą dziewczynę.
- Ginny! –
krzyknęli razem. Tym razem Harry pierwszy ruszył do Ginny w celu przywitania
się. A ich uścisk trwał dłużej niż Rona i Hermiony. Rudy odchrząkną głośno
widząc minę wyczekującej Miony.
- Jej! Jak ja cię
dawno nie widziałam Herm! – pisnęła Gin przytulając przyjaciółkę.
- Czemu nie napisałaś?
– zapytała nadal ją nadal trzymając Ginny w objęciach.
- Puchacz wyzioną
ducha. Dopiero wczoraj kupiliśmy nowego na Pokątnej – odpowiedziała.
- Dobra idziemy?
Zajmiemy dla siebie oddzielny przydział – zaproponował Harry. Hermionie zrzedła
mina.
- Wiecie… -
zaczęła nieśmiało. – ja nie będę mogła z wami usiąść. – na co Ron posmutniał.
- Czemu? – spytał
zaciekawiony.
- Tydzień temu
dostałam list od profesor McGonagall w, którym mianowała mnie prefektem
naczelnym. – odpowiedziała ze smutkiem. To oznaczało, że miała specjalny
przydział do którego wstęp mieli tylko prefekci.
- To dobrze się składa
bo ja też jestem prefektem – Ron znów wrócił do swojej uradowanej miny.
Dziewczyna o brązowych falujących włosach również się rozpromieniła.
- Świetnie –
pisnęła.
- Super będzie
więcej miejsca dla nas – uśmiechną się Harry spoglądając na Ginny z radością. - Ale macie nas odwiedzać! – dodała szybko Gin.
- No pewnie
–zapewniła Miona kiwając głową. – Dobra wsiadajmy! – dodała szybko widząc, że
na peronie zostało o wiele mniej osób. Pospiesznie wsiedli do pociągu.
- Powodzenia synu!
Jestem pewien, że zdasz ten rok z najlepszymi wynikami. – poklepał chłopca po
ramieniu Lucjusz Malfoy.
- Pewnie – prychną
Draco. Odwrócił się do mamy.
- Będę tęsknić –
powiedziała przytulając ukochanego syna.
- Oczywiście –
odpowiedział odwzajemnił uścisk i czym prędzej się od niego wyplątał. Nie był
dziś w dobrym humorze. Nie chciał wracać do Hogwartu. Robił to tylko po to by
zdać z dobrą średnią by zając obiecujące stanowisko w Ministerstwie Magii.
Aczkolwiek te dziesięć miesięcy spędzonych w Hogwarcie nie zamierzał zmarnować
na siedzeniu nad książkami.
Odwrócił się na pięcie i bez dodatkowych słów wszedł
do pociągu nie odwracając się do rodziców. Od razu podążył do ostatniego
przedziału ostatniego wagonu. Gdy tylko wszedł wszyscy przywitali go z
uśmiechem, tak jakby nie pamiętali kim był, a może się jego bali? Może po
prostu im to pochlebiało? Żałosne – pomyślał. Zauważył parę przy oknie. Granger
i Weasley. Prychną pod nosem. Jako jedyni nie powitali go z uśmiechem. W ogóle
go nie przywitali! Tak byli zajęci sobą.
Rozmawiała z Ronem gdy drzwi przedziału otworzyły
się, a z malutkiego korytarza wyłonił się
chłopiec, a raczej mężczyzna. Malfoy. Był jeszcze bardziej dojrzalszy
niż gdy widziała go ostatni raz. Szczuplejszy, wyższy, a twarz bardziej męska.
Przyjrzała się mu z irytacją. Miał na sobie ciemny garnitur szyty na miarę,
czego można było się domyśli po idealnym leżeniu na umięśnionej sylwetce
młodego arystokraty. Wywróciła oczami, wyglądał tak samo arogancko jak
wcześniej. Tak bardzo go nienawidziła, za każdym razem gdy wypowiadał się pod
jej adresem zamierzała go spoliczkować, lecz nigdy się nie odważyła. Odwróciła
się do Rona dalej ciągnąć rozmowę. Widziała, że Malfoy spojrzał się na nich z
irytacją ale ona nie zaszczyciła go spojrzeniem. Dopiero gdy zaczął zdejmować
marynarkę zerknęła na niego ukradkiem. Miał na sobie białą koszulę z długimi
rękawami, już chciał je podwinąć, jak to kiedyś miał w zwyczaju jednak przypomniał sobie symbol na lewym
przedramieniu. Puścił rękaw i usiadł na
ukos Miony. Wszyscy zajęli się swoimi
sprawami olewając go. Zrozumiał to jako strach, po prostu nie chcieli mieć w
nim wroga.
- Dobra, zbliżamy się już do Hogwartu. – oznajmił
Ron.
- Faktycznie, powinniśmy przejść się po przedziałach
– powiedziała Herm wstając. Lekko się przeciągnęła.
- No to lećcie gołąbeczki – prychną platynowy
blondyn. Hermiona skrzywiła się, znów się zaczyna. A było tak miło jak siedział
cicho.
- Jakbyśmy wszyscy poszli to byłoby szybciej – powiedziała
nie zwracając uwagi na złośliwości Malfoya. – Luna? – spojrzała na młodszą
koleżankę.
-Już – powiedziała szybko wstając uśmiechnęła się do
Hermiony. – Oni jeszcze śpią, nie budźmy
ich – powiedziała wskazując na resztę prefektów. Hermiona przybrała nadąsaną
minę. I oni mają się nazywać prefektami? – pomyślała, ale darowała sobie
wypowiedzenie tej uwagi na głos.
- No dobra, to ja pójdę z Ronem. A ty Luna z
Malfoyem – uzgodniła Miona z Luną, nie zwracając uwagi na chłopców. Luna lekko
się wzdrygnęła. Też nie przepadała za Draco.
- A ja to nie mam nic do powiedzenia? – rzucił
arystokrata spoglądając na Mione.
- To niby z kim chcesz iść? – odparła trochę
zniecierpliwiona szatynka.
- Lovegood mi pasuję. Wolę tą dziwaczkę niż
pałętanie się z rudym żebrakiem, a tym bardziej taką szlamą - spojrzał na nią perfidnie. Ron wstał ale
Miona sprawnie zablokowała mu przejście do aroganta ręką.
- Wow. Obraziłeś trzy osoby w jednym zdaniu. Gratuluję,
jestem pod wrażeniem – prychnęła ironicznie na Draco.
- O tak! Zapisz to w swoich notatkach, bo zapomnisz
– odpyskował jej arystokrata. Hermiona nadal miała rękę w pogotowiu, bo
wiedziała, że Ron znów się uniesie.
- Po co się droczysz, skoro Luna ci odpowiada? –
zmieniła temat.
- Tak dla zasady. Jako prefekt naczelny musze panować,
żebyście się nie rozpuścili – warkną, ale nie był zły, świetnie się bawił gdy
się z kimś kłócił. Szczególnie z Granger.
Hermiona zbladła.
– Prefekt naczelny?! – powtórzyła z niedowierzaniem.
- Tak bardzo cię
to dziwi? Co zazdrościsz bo jestem w czymś od ciebie lepszy? – uśmiechną się ze
złośliwością.
- No nie wiem czy
taki lepszy, skoro Miona też jest naczelną! – rzucił Ron ze złością.
- Naczelną? –
Malfoy zbladł jeszcze bardziej (o ile to było możliwe). – Jak taka szlama może
być prefektem naczelnym? – pytał z niedowierzaniem.
- Jak
śmierciożerca może być prefektem naczelnym? – odpyskował Ron. Luna była w
gotowości, chwyciła mocno Draco lecz on był dużo od niej silniejszy. Szybko się
wyrwał lecz zanim wymierzył cios w rudowłosego, obezwładnili go dwaj Puchoni,
których obudziła kłótnia.
Malfoy był w
wielkiej złości, wszystko w nim buzowało. Śmierciożerstwo było jego słabym
punktem. Zacisną zęby próbując się wyrwać z mocnego uścisku chłopców, jednak
nie zdołał. Rzucili go na siedzenie.
- Skoro wstaliście
to chodzicie z nami, a Malfoy się uspokoi
– powiedziała prefekt naczelna z dumą. To on pękł, a ona pokazała jaka
jest stała emocjonalnie, choć w środku gotowała się tak samo jak on, ona
posiadała coś takiego jak samokontrola. Pierwszą rundę wygrywa Granger!
Wyszli na korytarz
szybko chodząc po przedziałach gdyż dyskusja zajęła im sporo czasu.
Ron i Hermiona
weszli do przedziału, w którym siedział Harry z Gin. Rozmawiali siedząc
naprzeciwko siebie. Ruda opierała się łokciem o ścianę, kuląc nogi. Jej postawa
wyglądała na znudzoną, ale ona z zainteresowaniem rozmawiała z Potterem. A ich
relacje znów się odbudowały.
- Możecie się
powoli zbierać już niedługo będziemy – oznajmiła Miona od razu.
- Tak właściwie
możecie się już ubierać – dodał Ron patrząc za okno, byli już naprawdę blisko.
- Dobra za chwile
będziemy gotowi – odpowiedział Harry takim tonem, jakby chciał by sobie już
poszli.
- Nie przyszliście
do nas! – oburzyła się Ginny.
- Jakoś
pochłonęliśmy się rozmową – usprawiedliwiła się szatynka. – musimy lecieć
zostało na jeszcze sześć przedziałów. – dodała i wyszła, a Ron podążył za nią.
Gdy już byli na
miejscu prefekci znów musieli przejść po przedziałach patrząc czy nie zostały
tam jakieś rzeczy. Draco nadal był w podłym humorze. Nie mógł się doczekać
wieczoru gdy będzie mógł siedzieć w swoim prywatnym pokoi (jakie posiadają
prefekci naczelni).
- Może byś w końcu
się ogarnął i nam pomógł – powiedziała Hermiona, której najwidoczniej śpieszyło
się już do zamku.
- Przecież ty
jesteś taka idealna. Na pewno przelecisz cały pociąg w mig – burkną.
- Czemu? –
spojrzała teatralnie w do góry wymachując rękami jakby do kogoś tam mówiła. Na
co Draco tylko prychną. Wzięła swoje kufry i wyszła z przedziału zostawiając go
samego. Nadal był wściekły na Weasleya, jak mógł go tak nazwać? Przecież dobrze
wiedział, że z tym skończył, chociaż w sumie i tak z chęcią by go zabił.
Wiedział, że mu tego nie daruje. Siedział tak jeszcze parę minut po czym drzwi
przedziału otworzył jeden z prefektów Puchonów.
- Już wszyscy
wyszli – powiedział na co chłopak westchną i wziął swoje kufry.
Gdy weszli do
swoich dormitorium dostali dziesięć minut by się odświeżyć, po czym mieli się
zjawić na kolacji na której pierwszoroczniacy będę wybierani do domów. Draco
nie był z tego zadowolony bo wiedział, że będzie musiał im wszystko pokazać i
wytłumaczyć. Bachory. Jednak gdy
wszedł do Wielkiej Sali dyrektor McGonagall chwyciła go za ramię.
- Witaj Draco –
przywitała się dość stanowczo, ale zdobyła się na uśmiech.
- Dzień dobry –
odezwał się zmieszany.
- Rozpoczęcie roku
poprowadzi pan Slughom, a my powinniśmy porozmawiać. Zapraszam do mojego
gabinetu. Wkrótce się zjawie – powiedziała spokojnie.
- Ale po co? –
zapytał Malfoy zdenerwowany, przecież jeszcze nic nie zrobił.
- Idź –
powiedziała tylko i podążyła w dal tłocznej Wielkiej Sali. Pomimo remontu sala
wyglądała tak samo gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Odwrócił się na pięcie.
Jednak zauważył, że nie wie gdzie jest gabinet nowej dyrektorki. Na jego
(nie)szczęście znalazł pomoc.
- Co tu jeszcze
robisz? – zapytała Hermiona ze zdziwieniem. – Powinieneś być już na 7 piętrze.
– oburzyła się.
- Powinienem już
dawno skończyć tą konwersacje – odrzucił i ruszył w stronę wyjścia. Nie chciał
się przyznać swojego zakłopotania.
Gdy wszedł do
gabinetu dyrektorki zauważył, że różnił się on nieco od biura wcześniejszego
dyrektora Hogwartu. Ściany pokryte bukowym drewnem, duże biurko ze stosem
książek i skurzany fotel, kominek, a po lewej stronie skurzana zielona kanapa
na której siedzieli prefekci.
- O co chodzi? –
zapytał znów zmieszany i poirytowany.
- McGonagall chcę
rozmawiać usiądź – powiedziała Miona zasiadając na osobnym fotelu obok kominka.
-A ty znów się
rządzisz? – bardziej stwierdził niż zapytał. –Nie, dzięki postoję – dodał
złośliwie na co tylko wzruszyła ramionami zapatrzona w języki ognia.
- Witajcie –
ponownie przywitała się dyrektorka i
usiadła na swoim tronie. – Zwołałam was tu po to gdyż dowiedziałam się o waszym
zachowaniu w pociągu. Bardzo mi się to nie podoba – przeszła od razu do sedna. Wszyscy spojrzeli
na nią nie pewnie, prócz platynowego blondyna, on uśmiechał się kpiąco.
- O bardzo dobrze,
że pani poruszyła ten temat – powiedział zasiadając jednak na fotelu opierając
łokcie na rogach fotelu. – Sądzę, że urazą dla innych uczniów jest to, że taka
szlama ma stanowisko prefekta naczelnego – wzdrygną się gdy wypowiadał słowo
„szlama”.
- Licz się ze
słowami Malfoy! – krzykną Ron wstając z kanapy. Jednak sama Hermiona udawała,
że nie obchodzi ją zdanie Draco. Bo w sumie to tak było, lecz każda jego obelga
kaleczyła jej serce mimo, że starała się to ukryć.
- Usiądź chłopcze
– wskazała rudemu kanapę. – Tak zdaję sobie sprawę, że panienka Granger nie
jest czystej krwi, lecz pan, panie Malfoy też nie jest święty – dodała.
Arystokrata spoważniał, w środku się w nim gotowało.
- Ale ja mogłem
się z tego wyciągnąć, a szlama zawsze będzie szlamą! – krzykną blondyn wstając.
Hermiona spojrzała na niego ze strachem w oczach. Aż tak bardzo jej nienawidził
tylko przez to, że jest gorszej krwi?
- Usiądź i uspokój
się – powiedziała McGonagall ostro. –
Nie chciałam cię urazić młodzieńcze. Jednak powinieneś uważać na słowa.
- Ale pani profesor,
pani wie jak bardzo się nie lubimy, czemu pani nas wybrała? – zapytała z
pretensją Miona. Draco ponownie usiadł,
ale nadal pryskała z niego złość.
- Ponieważ
chciałam pokazać innym uczniom, że nieważna jest ranga krwi, ani to kim było
się w przeszłości. Poza tym wasz konflikt przeszkadza nauczycielom od dawna.
- I myśli pani, że
jeżeli będę przebywał dłużej z Granger to nagle się zaprzyjaźnimy? Absurd! –
oznajmił gwałtownie Malfoy. McGonagall nie umiała odpowiedzieć temu oskarżeniu.
- Draco uspokój
się! Decyzja jest nie odwołalna. – odparła po krótkiej przerwie.
- Ale proszę pani,
czy będziemy musieli się ciągle spotykać? Czy ja nie będę mogła mieć dyżurów z
Ronem. A on z Parkinson? – zapytała Hermiona dość spokojnie, nie chciała
pokazać dyrektorce, jak bardzo nienawidzi Malfoya. Starała się uzyskać w oczach
Minerwy dojrzałą mądrą uczennice.
- Wykluczone.–
odparła, po czym szybko dodała by znów nie rozpętała się wojna. – A teraz
wracajcie na kolacje. Nie zamierzam wysłuchiwać waszych buntów. I tak to nic
nie zmieni! – Wszyscy na raz wstali nie licząc prefektów naczelnych oni nie
ruszyli się przez około minutę, Malfoy patrzył na Granger spod łba z
pożerowaniem. Po czym wstał i wyszedł bez słowa.
- Pani McGonagall
pani doskonale wie jak mi Draconowi nie układa się w stosunkach nawet
koleżeńskich. Czy naprawdę będę musiała z nim dzielić odznakę prefekta
naczelnego? – zapytała niewinnie i ponuro.
- Posłuchaj mnie
Hermiono, ja wiem jakie między wami są
relacje. Ale w poprzednich latach to wy mieliście najlepsze średnie, to wy
jesteście „przewodniczącymi” sowich domów. I to wy musicie panować porządku w
Hogwarcie. Wasze relacje nie mają nic do powiedzenia – spojrzała na nią z troską. – Wierzę, że się
dogadacie. A teraz idź na kolacje póki jest coś jeszcze na stole.
pierwszy rozdział świetny <3 czekam aż akcja się rozwinie ;)
OdpowiedzUsuńByło kilka błędów, ale nie przejmuj się każdy je popełnia. Po drugie używaj więcej opisów, bo zauważyłam, że opowiadanie opiera się prawie na samych dialogach.
OdpowiedzUsuńŚwietne :) czytam dalej
OdpowiedzUsuńTo jest naprawde dobre! Ngdy nie myslalam o Harmoni i Draco razem. To jest ciekawe. :D
OdpowiedzUsuńJest dobrze, serio, tylko...nie zapominaj o "ł" tam, gdzie powinno być np. burknąŁ, krzyknąŁ, parsknąŁ...bo aż oczy bolą(bez pocisku, po prostu jestem przewrażliwiona na punkcie poprawnej polszczyzny xd)
OdpowiedzUsuń"Ale po co? – zapytał Malfoy zdenerwowany, przecież jeszcze nic nie zrobił." - Jeszcze, hehe... :P
OdpowiedzUsuńbardzo mi sie podoba, oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńTrochę błędów, ale może być.
OdpowiedzUsuń