środa, 29 maja 2013

Rozdział 9 cz. I

Rozdział dodaje na szybko, bo zaraz wyjeżdżam. Jest on, krótki i dość nudny. ;( Druga część ukaże się do środy przyszłego tygodnia i na pewno będzie dłuższa od tej. ;) 

___________________________________________________________________________________



Dziewczyna patrzyła na nieduży pergamin w lekkim szoku od ponad trzydziestu minut. Co parę sekund na nowo czytała jedno zdanie napisane na pergaminie pachnącym świeżą miętą. Znała je już na pamięć, ale czytała je po raz kolejny, by sprawdzić czy dobrze zrozumiała wiadomość od Dracona. Czy on naprawdę chce nadal iść z nią na bal? Na to pytanie nie mogła sobie odpowiedzieć, bo gdy tylko myślała o tym dłużej w jej głowie, aż huczał jego głos. Dlatego nie kończę tak jak ty. Szlamo.
Gdy ponownie chciała spróbować rozwikłać tą zagadkę usłyszała pukanie do drzwi. Przestraszona wrzuciła list do kufra zatrzaskując jego klapę.
- Proszę. – zawołała, a w drzwiach stanęła Ginny. Już w piżamie.
- Mogę wejść? – zapytała pokazując pieguski schowane za plecami.
- Powiedziałam proszę. – Hermiona odetchnęła z ulgą, że przyszła ruda, a nie Harry czy ktoś z drużyny.
- Martwiłam się o ciebie, nie widziałam cię od 15.00. – powiedziała troskliwie siedząc już po drugiej stronie łóżka.
- Byłam u Rona. – oznajmiła. – Pokłóciliśmy się.
- On jest po prostu w szoku. – Ginny próbowała usprawiedliwić brata. – Tak samo jak Harry i cała drużyna.
- Czy wy naprawdę sądzicie, że ja i Malfoy…?
- Oczywiście, że nie. Wszyscy zmartwiliśmy się o Rona i z tych nerwów samo tak wyszło. Rozmawiałam już z resztą i oni też uznali, że przesadzili. – powiedziała spokojnie patrząc przyjaciółce prosto w oczy.
- Ale… wiesz, że ja i tak idę z nim na bal…
- To twój wybór. – tu uśmiechnęła się lekko, co nie było lada wyczynem – Na mnie możesz liczyć.
- Gorzej z Ronem i Harrym. – posmutniała – Nie wybaczą mi tego… szczególnie Ron. – przypomniała sobie słowa rudzielca w skrzydle szpitalnym.
- Przejdzie mu. Wiesz jaki jest mój brat, wieczny zazdrośnik. – uśmiechnęła się.
- Mam nadzieje. Naprawdę nie chcę iść z Malfoy’em na ten bal. – broniła się.
- Przecież wiem. Naprawdę nie mogę sobie wyobrazić, że ty kręcisz z tą fretką. – zachichotała na obraz w swojej głowie przedstawiający Ślizgona wręczającego róże Hermionie.
- Szkoda, że inni tego nie widzą.
- Ej! Nie możesz przejmować się takimi pierdołami, szczególnie, że już ci tłumaczyłam czemu Harry tak na ciebie naskoczył. – oburzyła się przygnębieniem przyjaciółki.
- Masz racje. – dziewczyna pokiwała głową jakby coś głęboko przemyślała.
- No przecież wiem. – machnęła teatralnie rudę grzywą – A teraz jedz! Nie byłaś na kolacji! – otworzyła pudełko Piegusków.
- Ty zawsze wiesz co mi poprawi humor. – uśmiechnęła się biorąc jedno ciasteczko – Właśnie! Mam do ciebie sprawę. – przypomniała sobie swoje postanowienia – Tylko od razu mówię żebyś się nie wściekała.
Rudowłosa popatrzyła na nią z zaciekawieniem.
- A więc… - zaczęła trochę rozbawiona tym co zaraz nastąpi – Czy chcesz iść z Zabini na bal?
Ginny otworzyła szeroko oczy i prychnęła.
- Zabawne. – niedowierzała.
- Co nie? – Hermiona też nie wierzyła, a jednak zaskoczyła ją reakcja dziewczyny. Spodziewała się głośnego wybuchu śmiechu, a tu widzi pannę Weasley udającą zasłonić rumieńce kpiącym uśmiechem. 
- Żartujesz sobie, prawda? – w głosie dziewczyny czuć było lekką nadzieje.
- Ja tylko przekazuje. – tłumaczyła zajadając się drugim ciastkiem.
- Na Merlina przecież to niedorzeczne!
- To tak czy nie? – zapytała szatynka nic sobie nie robić z komentarza przyjaciółki.
- Odpowiedź chyba jest prosta. Nie wiem po co się w ogóle pytasz. Nie! – odpowiedziała nadal kryjąc różowe plamy na policzkach.
- A czemu nie? Przecież i tak nie możesz iść z Harrym. – prefekt naczelna nie wiedziała czemu nadal namawia rudą skoro miała ją tylko zapytać. Po prostu czuła, że musi tak zrobić.
- No taak…  - Gin za wszelką cenę chciała znaleźć jakąś wymówkę lecz na marne – Przecież to Ślizgon! Były Śmierciożerca! I w dodatku Zabini!  Po za tym Harry będzie się wściekał. – w końcu wymyśliła i była szczerze zadowolona ze swoich argumentów bo Miona tylko prosiła, żeby to jeszcze przemyślała.


- Słyszałem, że macie z Hermioną pierwszy kryzys w związku!
- Diable nie właź tu jak do obory! Muszę zmienić to hasło. – Draco siedział na skórzanym fotelu przeglądając pocztę, którą wcześniej odebrał z sowiarnii.  
- Widzę, że nie jesteś w humorze. – zauważył zamykając za sobą drzwi. Podszedł do pufy nieopodal fotelu wyciągając z niej Ognistą i dwie szklanki specjalnie do tego trunku.
- Co ty pieprzysz? – chłopak zmarszczył brwi spoglądając na przyjaciela.
- To o co się pokłóciliście? – zapytał nie zważając na pytanie blondyna. Nalał whisky do dwóch naczyń, po czym jedno z nich wręczył rozmówcy.
- Skąd wiesz, że się pokłóciłem z Granger?
- Pansy widziała jak się kłóciliście, ale fajtłapa nic nie słyszała. – pokręcił z dezaprobatą na przyjaciółkę.
 - Idiotka. – burknął Draco wracając do listu od matki.
- Dokładnie! Jak mogła was nie podsłuchać, ale już na nią nawrzeszczałem, że jest nieprofesjonalna. No więc o co poszło? – ponowił pytanie.
- Nie twój interes Diable. – spławił go i upił łyk Ognistej.
- Wiesz, że i tak się dowiem.
- Wież, że i tak mnie to nie obchodzi. – odgryzł się – A teraz jakbyś mógł to spieprzaj do siebie, bo psujesz moją harmonię. Po za tym czytam właśnie bardzo emocjonujący list od matki, w którym to mówi jak to jej smutno i, że tak bardzo za mną tęskni. – prychnął spoglądając na ostatnie słowa listu: Wiesz, że zawsze będę cię kochać. Mama.
- Dobra, dobra zrozumiałem. – burknął czarnoskóry, który szanuje Narcyze i nie lubi kiedy Draco na nią bluźni. – Ale pamiętaj, że nie warto się przejmować taką małą kłótnią i psuć waszą miłość. Wiesz jakie są laski, przeproś daj kwiatka i po sprawie. – powiedział to niby złośliwie ale mówił prawdę.
- Spierdalaj. – burknął arystokrata rzucając w przyjaciela poduszkę.
Ten szybko upił ostatniego łyka Ognistej i ruszył do drzwi czując, że na jednym pocisku się nie skończy. I miał racje za nim wyszedł został trafiony jeszcze raz w tył głowy i dwa razy w plecy.
- Idź bo poduszki mi się skończyły! – pospieszał go Draco.
Gdy czarnoskóry wyszedł Draco podarł list od rodzicielki i nie wiedząc co ze sobą zrobić rozmyślał o słowach Zabiniego. Miał racje. Nie w tedy gdy mówił o tej całej miłości, ale w tedy gdy mówił, że to nie może się skończyć. Czemu i on tak uważał? Tego nie wiedział i nie chciał się tym zadręczać.
Chwycił pióro i zaczął pisać.


Kolejnego dnia Hermiona niechętnie wstała z łóżka, ale wiedząc na zegarku 9.28 wiedziała, że musi to zrobić. Wczorajszy dzień przeżyła jedynie na obiedzie i Pieguskach, a jak się nie pośpieszy to i dzisiaj ominie ją śniadanie.
Poczłapała do łazienki ignorując miauczenie Krzywołapa domagającego się o jedzenie. Wykonując poranną toaletę nie zdobyła się na uśmiech do swojego obicia. Czuła ogarniające całe ciało zmęczenie, które było spowodowane nocnymi pogaduszkami do 4.30 z Ginevrą. Po orzeźwieniu się pluskiem wody i umyciem zębów spięła włosy w luźnego koka. Ubrała się w pierwsze ciuchy, które wpadły w jej ręce wiedząc, że i tak będą przykryte szatą.
Gdy weszła do Wielkiej Sali znajdowały się tam nieliczne grupki uczniów dokańczające jeszcze posiłek. Usiadła na swoim miejscu i ku zaskoczeniu napotkała tam Harry’ego dyskutującego z Nevillem.
- Cześć. – przywitała się bardziej z Longbottonem niż Wybrańcem. Jednak to ten drugi odpowiedział. – Co się stało? – zapytała smarując tosta masłem.
- Neville nie chce grać w drużynie. – odparł lekko zirytowany brunet.
- I o to tyle krzyku? – zapytała patrząc na szatyna widocznie zdenerwowanego.
Przez ostatni rok dużo się zmienił. Nie zachowywał się już jak ciamajda. Stał się odważniejszy bardziej stanowczy, zdarzało mu się nawet odpyskowywać Ślizgonom, coraz częściej żartował, nie był już taki płochliwy, a największą cechą rozpoznawczą Gryfona była teraz wielka upartość. Z wyglądu też się zmienił. Schudł co widać było na pierwszy rzut oka, zapuścił trochę włosy więc weszło mu w nawyk przerzucanie kręconą grzywą, jego kiedyś pyzata twarz przybrała męskich rys. Mimo tych wszystkich zmian wciąż było w nim coś ze starego Neville’a czego nie dało się zmienić.
- Bo Harry się uparł, że będę świetnym obrońcom. – burknął zakładając ręce na piersi.
- I co w związku z tym? – zapytała inteligentnie dziewczyna.
- Chyba dobrze pamiętacie moje latanie! Już nigdy nie dam się tak upokorzyć. Luna uzna mnie za kretyna. – ostatnie zdanie jęknął.
Hermionie od razu rozbłysła cała sytuacja. Jak mogła wcześniej tego nie widzieć?! Przecież to takie oczywiste. Od początku roku Neville udawał twardziela gdy Krukonka była w pobliżu, a gdy nie patrzyła robił do niej maślane oczy. Był nawet zły kiedy się dowiedział, że Ron ma iść z nią na bal.
Szatynka wymieniła z Potterem znaczące spojrzenia. Zapominając o wczorajszej sprzeczce uśmiechnęli się przyjacielsko do siebie co miało znaczyć pokój.
- Sądzę, że Harry nie bez powodu akurat ciebie namawia do przyjęcia tej posady. Widzi, że masz potencjał! Sądzę, że gdyby Luna zobaczyła cię w akcji na boisku na pewno byś jej zaimponował! -  wymyśliła na poczekaniu.
- Serio? – spojrzał z nadzieją na Harry’ego, który natychmiast pokiwał energicznie głową – Dzięki Potter. – powiedział tylko i wyleciał uradowany z Wielkiej Sali.
- Dziękuje. – brunet odetchną z ulgą – pytałem cały Gryffindor! Wszyscy mnie spławiali tekstami „Z chęcią, ale nie sądzisz, że jest zbyt późno na zmianę obrońcy? Po za tym pierwszy mecz mamy ze Ślizgonami… A tak właściwie to co z Ronem?”. Serio gdyby nie ty zostalibyśmy bez obrońcy.
- Gdyby nie ja nie doszło by do tego. – mruknęła.
- Przestań. Poniosło mnie wczoraj. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Przepraszam.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęła się przyjaźnie – Bardzo dobrze cię rozumiem. My też mamy braki w Radzie Prefektów. Niby to tylko jedna osoba mniej, a już widać tego skutki. Luna musiała ze mną patrolować lochy, a potem jeszcze sprawdzać czy nikt się nie szwenda po klasach.
- Czemu McGonagall wymyśliła te dyżury? – zainteresował się.
- Nie wiem. Słyszałam, że w Ministerstwie wprowadzono nowe paragrafy dotyczące bezpieczeństwa szczególnie w szkołach. – odpowiedziała – Harry, czy będziesz zły jeśli pójdę na bal z Malfoyem?
Nagła zmiana tematu trochę zdziwiła bruneta. Nie podobała mu się ta sprawa z różdżką, ale nie chciał rozpętywać nowej kłótni.
- To twój wybór. Nie będę z tego powodu skakał z radości, ale…
- Dziękuje. – przerwała mu szybko wiedząc co zaraz może powiedzieć – Ale naprawdę uwierz, że robie to tylko dla różdżki. – zapewniła go.
Mruknął coś pod nosem w stylu „rozumiem”, uśmiechnął się lekko na pożegnanie i wyszedł.
Hermiona powoli jadła delektując się już nie ciepłym tostem, gdy przypomniała sobie, że jest umówiona z Malfoyem po śniadaniu. O mało co nie zakrztusiła by się pieczywem. Wystrzeliła z Wielkiej Sali jak poparzona biegnąc po schodach na trzecie piętro zauważyła co właśnie robi. Zatrzymała się raptownie, wzięła kilka wdechów. Po tym krótkim postoju ruszyła schodami już o wiele wolniej. Gdy była już koło zakrętu w którym to stało tajne przejście do Hogsmeade zauważyła, że nie ma przy sobie, ani pieniędzy, ani strój jaki miała na sobie nie był odpowiedni. Tak więc szybkim krokiem skierowała się do swojego dormitorium.
Gdy przebierała się w koszulę w żółto brązową kratę i jasne dżinsy dziękowała Merlinowi, że postanowiła zmienić strój, gdyż pójście do Hogsmeade w legginsach od biegania i rozciągniętym, różowym golfem nie było dobrym pomysłem. Pospiesznie zaopatrzyła się w pieniądze i różdżkę.
Była już na schodach prowadzących na czwarte piętro gdy jej oczom ukazała się sylwetka platynowego blondyna ubranego w błękitną koszule i ciemne dżinsy.
- Gdzie idziesz? – zapytała trochę nie pewnie.
- A ty gdzie idziesz? – popatrzył na nią obojętnie. Dziewczyna od razu wyczuła, że chłopak nie ma dobrego dnia.
- Z tego co pamiętam byliśmy umówieni. – zmarszczyła brwi.
- Pół godziny temu. – uświadomił jej, co spowodowało lekkie rumieńce na twarzy Gryfonki.
- Czy poczułeś się przez to zraniony? – zakpiła.
- Dobra chodź już. – burknął.
Nim się obejrzeli szli przez ciemny korytarz prowadzący do wioski czarodziejów. Tunel był dość ciasny i nieprzygotowany na dwójkę wędrownych, dlatego oboje co chwila stukali się ramionami, a przez słabą widoczność, dziewczyna co chwila potykała się o wystający korzeń. W jej nawyku było łapanie się czegoś by nie upaść. W tej  sytuacji to Ślizgon był tym czymś. On za to główny problem miał z sufitem o który co chwile zahaczał.
- Nie mogliśmy wybrać innej drogi? – zapytała gdy ponownie wybroniła się upadku przy pomocy Dracona.
- Ta jest najszybsza. – odparł pomagając dziewczynie złapać równowagę.
- Dzięki. – mruknęła – A wpadłeś na pomysł w jaki sposób wydostaniemy się z Miodowego Królestwa?
- Znam Flume’a. Często mnie tędy przepuszcza. – odpowiedział – No nareszcie! – zawołał gdy w świetle różdżki widać było schody prowadzące do klapy w suficie – Ty pierwsza. – rozkazał łagodnie.
- Ja tam się nie zmieszczę. – zauważyła dziewczyna gdy byli już nad otworem.
- Jak ja się zmieszczę to i ty dasz radę. Naprawdę nie mamy czasu na twoje marudzenie. Ciągle wszystko komplikujesz. Najpierw się spóźniasz, a teraz narzekasz. – powiedział ze zniecierpliwieniem.
- Dobra już idę! – syknęła.
Patrzyła przez chwile na klapę zastanawiając się jak się przez nią przedostać. I zanim wymyśliła plan poczuła na talii mocne dłonie unoszące ją do góry. Nie zdążyła się nawet oburzyć bo znajdowała się już po drugiej stronie dziury. Sam Smok przeszedł równie szybko co ona.
- To nie było potrzebne. – mruknęła zarumieniona wstając z podłogi i ocierając spodnie z kurzu.
- Jasne. Stalibyśmy tam bo trzeciej wojny o Hogwart. – zironizował.
Zanim odpowiedziała  w drzwiach ukazał się właściciel sklepu.
- Draco! Jak miło cię widzieć. Co sprowadza cię do Hogsmeade? – uścisnął dłoń Ślizgonowi.
- Zakupy z…
- Hermiona Granger! – zawołał pan Flume nie dając dokończyć blondynowi. – Pewnie idziecie do Puddifoot? – zapytał ściskając dłoń dziewczyny.
- Tak właściwie to… po sukienkę. – bąknęła dziewczyna zauważając, że brzmi to dość dziwnie.
- Ah, tak? Fantastycznie. – uśmiechnął się przyjacielsko do pary (dla niego zakochanych).

- Tak. Więc musimy już iść. – powiedział nerwowo Draco ciągnąc dziewczyna za sobą. 

____________________________________________________________________

Ps. Jeśli ktoś ma konto na bloggerze to proszę aby z niego komentował, bo ostatnio spekulują o tym, że sama dodaje je z anima co jest dość zabawne, ale też żenujące. 

9 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Taki przyjemny i lekki do czytania ;) Pozdrawiam i życzę weny. Zapraszam też do siebie.
    dramione-something-real.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny i zycze weny ;)
    + zajrzyj
    http://mcr-indestructible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam już na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję "Oli Fajna" rację, blog jest bardzo przyjemny, dość dużym plusem jest jeszcze tło i biała czcionka co (według mnie ) jest dobre nawet jak ma się już odrobinę zmęczone oczy :) Czekam na nexta :D Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jeeeej, świetny rozdział! :D
    no nie mogę się doczekać tego balu :P
    Neville obrońcą w quidditchu ? :D no, tego jeszcze nie było xd
    Boże, co za idioci sądzą że saama dodajesz sobie komentarze? :o
    trzeba być nienormlanym ;__; sama niedawno komentowałam z anonima ale założyłam własnego bloga ;)
    na którego zapraszam :D droga-do-milosci.blogspot.com - chętnie poznam Twoją opinie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe jaką sukienkę kupią :D Bardzo mi się podoba. :) Jak będziesz miała ochotę to zapraszam do mnie : http://www.dramione-w-poszukiwaniu-milosci.blogspot.com/, dopiero zaczynam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. świetnie piszesz ♥
    kiedy nowy rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę się doczekać balu. Będzie na pewno romantycznie i ogólnie cudownie! :D
    Draco <3

    emikomidori

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny, lecz ciekawi mnie jedno: w fragmencie o tym że hermiona poszla się przebrać na wyjście do hogsmead napisałaś, że wzięła pieniądze i RÓŻDŻKĘ xD ale przecież ona ją zgubiła :D

    OdpowiedzUsuń