Rozdział dodaje na szybko, bo zaraz wyjeżdżam. Jest on, krótki i dość nudny. ;( Druga część ukaże się do środy przyszłego tygodnia i na pewno będzie dłuższa od tej. ;)
___________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Dziewczyna patrzyła na nieduży
pergamin w lekkim szoku od ponad trzydziestu minut. Co parę sekund na nowo
czytała jedno zdanie napisane na pergaminie pachnącym świeżą miętą. Znała je
już na pamięć, ale czytała je po raz kolejny, by sprawdzić czy dobrze zrozumiała
wiadomość od Dracona. Czy on naprawdę chce nadal iść z nią na bal? Na to
pytanie nie mogła sobie odpowiedzieć, bo gdy tylko myślała o tym dłużej w jej
głowie, aż huczał jego głos. Dlatego nie
kończę tak jak ty. Szlamo.
Gdy ponownie chciała spróbować
rozwikłać tą zagadkę usłyszała pukanie do drzwi. Przestraszona wrzuciła list do
kufra zatrzaskując jego klapę.
- Proszę. – zawołała, a w
drzwiach stanęła Ginny. Już w piżamie.
- Mogę wejść? – zapytała
pokazując pieguski schowane za plecami.
- Powiedziałam proszę. – Hermiona
odetchnęła z ulgą, że przyszła ruda, a nie Harry czy ktoś z drużyny.
- Martwiłam się o ciebie, nie
widziałam cię od 15.00. – powiedziała troskliwie siedząc już po drugiej stronie
łóżka.
- Byłam u Rona. – oznajmiła. –
Pokłóciliśmy się.
- On jest po prostu w szoku. –
Ginny próbowała usprawiedliwić brata. – Tak samo jak Harry i cała drużyna.
- Czy wy naprawdę sądzicie, że ja
i Malfoy…?
- Oczywiście, że nie. Wszyscy
zmartwiliśmy się o Rona i z tych nerwów samo tak wyszło. Rozmawiałam już z
resztą i oni też uznali, że przesadzili. – powiedziała spokojnie patrząc
przyjaciółce prosto w oczy.
- Ale… wiesz, że ja i tak idę z
nim na bal…
- To twój wybór. – tu uśmiechnęła
się lekko, co nie było lada wyczynem – Na mnie możesz liczyć.
- Gorzej z Ronem i Harrym. –
posmutniała – Nie wybaczą mi tego… szczególnie Ron. – przypomniała sobie słowa
rudzielca w skrzydle szpitalnym.
- Przejdzie mu. Wiesz jaki jest
mój brat, wieczny zazdrośnik. – uśmiechnęła się.
- Mam nadzieje. Naprawdę nie chcę
iść z Malfoy’em na ten bal. – broniła się.
- Przecież wiem. Naprawdę nie
mogę sobie wyobrazić, że ty kręcisz z tą fretką. – zachichotała na obraz w
swojej głowie przedstawiający Ślizgona wręczającego róże Hermionie.
- Szkoda, że inni tego nie widzą.
- Ej! Nie możesz przejmować się
takimi pierdołami, szczególnie, że już ci tłumaczyłam czemu Harry tak na ciebie
naskoczył. – oburzyła się przygnębieniem przyjaciółki.
- Masz racje. – dziewczyna
pokiwała głową jakby coś głęboko przemyślała.
- No przecież wiem. – machnęła
teatralnie rudę grzywą – A teraz jedz! Nie byłaś na kolacji! – otworzyła
pudełko Piegusków.
- Ty zawsze wiesz co mi poprawi
humor. – uśmiechnęła się biorąc jedno ciasteczko – Właśnie! Mam do ciebie
sprawę. – przypomniała sobie swoje postanowienia – Tylko od razu mówię żebyś
się nie wściekała.
Rudowłosa popatrzyła na nią z
zaciekawieniem.
- A więc… - zaczęła trochę
rozbawiona tym co zaraz nastąpi – Czy chcesz iść z Zabini na bal?
Ginny otworzyła szeroko oczy i
prychnęła.
- Zabawne. – niedowierzała.
- Co nie? – Hermiona też nie
wierzyła, a jednak zaskoczyła ją reakcja dziewczyny. Spodziewała się głośnego
wybuchu śmiechu, a tu widzi pannę Weasley udającą zasłonić rumieńce kpiącym
uśmiechem.
- Żartujesz sobie, prawda? – w głosie
dziewczyny czuć było lekką nadzieje.
- Ja tylko przekazuje. –
tłumaczyła zajadając się drugim ciastkiem.
- Na Merlina przecież to
niedorzeczne!
- To tak czy nie? – zapytała
szatynka nic sobie nie robić z komentarza przyjaciółki.
- Odpowiedź chyba jest prosta.
Nie wiem po co się w ogóle pytasz. Nie! – odpowiedziała nadal kryjąc różowe
plamy na policzkach.
- A czemu nie? Przecież i tak nie
możesz iść z Harrym. – prefekt naczelna nie wiedziała czemu nadal namawia rudą
skoro miała ją tylko zapytać. Po prostu czuła, że musi tak zrobić.
- No taak… - Gin za wszelką cenę chciała znaleźć jakąś
wymówkę lecz na marne – Przecież to Ślizgon! Były Śmierciożerca! I w dodatku
Zabini! Po za tym Harry będzie się
wściekał. – w końcu wymyśliła i była szczerze zadowolona ze swoich argumentów
bo Miona tylko prosiła, żeby to jeszcze przemyślała.
- Słyszałem, że macie z Hermioną
pierwszy kryzys w związku!
- Diable nie właź tu jak do
obory! Muszę zmienić to hasło. – Draco siedział na skórzanym fotelu
przeglądając pocztę, którą wcześniej odebrał z sowiarnii.
- Widzę, że nie jesteś w humorze.
– zauważył zamykając za sobą drzwi. Podszedł do pufy nieopodal fotelu
wyciągając z niej Ognistą i dwie szklanki specjalnie do tego trunku.
- Co ty pieprzysz? – chłopak
zmarszczył brwi spoglądając na przyjaciela.
- To o co się pokłóciliście? –
zapytał nie zważając na pytanie blondyna. Nalał whisky do dwóch naczyń, po czym
jedno z nich wręczył rozmówcy.
- Skąd wiesz, że się pokłóciłem z
Granger?
- Pansy widziała jak się kłóciliście,
ale fajtłapa nic nie słyszała. – pokręcił z dezaprobatą na przyjaciółkę.
- Idiotka. – burknął Draco wracając do listu
od matki.
- Dokładnie! Jak mogła was nie
podsłuchać, ale już na nią nawrzeszczałem, że jest nieprofesjonalna. No więc o
co poszło? – ponowił pytanie.
- Nie twój interes Diable. –
spławił go i upił łyk Ognistej.
- Wiesz, że i tak się dowiem.
- Wież, że i tak mnie to nie
obchodzi. – odgryzł się – A teraz jakbyś mógł to spieprzaj do siebie, bo
psujesz moją harmonię. Po za tym czytam właśnie bardzo emocjonujący list od
matki, w którym to mówi jak to jej smutno i, że tak bardzo za mną tęskni. –
prychnął spoglądając na ostatnie słowa listu: Wiesz, że zawsze będę cię kochać. Mama.
- Dobra, dobra zrozumiałem. –
burknął czarnoskóry, który szanuje Narcyze i nie lubi kiedy Draco na nią
bluźni. – Ale pamiętaj, że nie warto się przejmować taką małą kłótnią i psuć
waszą miłość. Wiesz jakie są laski, przeproś daj kwiatka i po sprawie. –
powiedział to niby złośliwie ale mówił prawdę.
- Spierdalaj. – burknął
arystokrata rzucając w przyjaciela poduszkę.
Ten szybko upił ostatniego łyka
Ognistej i ruszył do drzwi czując, że na jednym pocisku się nie skończy. I miał
racje za nim wyszedł został trafiony jeszcze raz w tył głowy i dwa razy w
plecy.
- Idź bo poduszki mi się
skończyły! – pospieszał go Draco.
Gdy czarnoskóry wyszedł Draco
podarł list od rodzicielki i nie wiedząc co ze sobą zrobić rozmyślał o słowach
Zabiniego. Miał racje. Nie w tedy gdy mówił o tej całej miłości, ale w tedy gdy
mówił, że to nie może się skończyć. Czemu i on tak uważał? Tego nie wiedział i
nie chciał się tym zadręczać.
Chwycił
pióro i zaczął pisać.
Kolejnego dnia Hermiona
niechętnie wstała z łóżka, ale wiedząc na zegarku 9.28 wiedziała, że musi to
zrobić. Wczorajszy dzień przeżyła jedynie na obiedzie i Pieguskach, a jak się
nie pośpieszy to i dzisiaj ominie ją śniadanie.
Poczłapała do łazienki ignorując
miauczenie Krzywołapa domagającego się o jedzenie. Wykonując poranną toaletę
nie zdobyła się na uśmiech do swojego obicia. Czuła ogarniające całe ciało
zmęczenie, które było spowodowane nocnymi pogaduszkami do 4.30 z Ginevrą. Po
orzeźwieniu się pluskiem wody i umyciem zębów spięła włosy w luźnego koka.
Ubrała się w pierwsze ciuchy, które wpadły w jej ręce wiedząc, że i tak będą
przykryte szatą.
Gdy weszła do Wielkiej Sali
znajdowały się tam nieliczne grupki uczniów dokańczające jeszcze posiłek.
Usiadła na swoim miejscu i ku zaskoczeniu napotkała tam Harry’ego dyskutującego
z Nevillem.
- Cześć. – przywitała się bardziej
z Longbottonem niż Wybrańcem. Jednak to ten drugi odpowiedział. – Co się stało?
– zapytała smarując tosta masłem.
- Neville nie chce grać w
drużynie. – odparł lekko zirytowany brunet.
- I o to tyle krzyku? – zapytała
patrząc na szatyna widocznie zdenerwowanego.
Przez ostatni rok dużo się
zmienił. Nie zachowywał się już jak ciamajda. Stał się odważniejszy bardziej
stanowczy, zdarzało mu się nawet odpyskowywać Ślizgonom, coraz częściej
żartował, nie był już taki płochliwy, a największą cechą rozpoznawczą Gryfona
była teraz wielka upartość. Z wyglądu też się zmienił. Schudł co widać było na
pierwszy rzut oka, zapuścił trochę włosy więc weszło mu w nawyk przerzucanie
kręconą grzywą, jego kiedyś pyzata twarz przybrała męskich rys. Mimo tych
wszystkich zmian wciąż było w nim coś ze starego Neville’a czego nie dało się
zmienić.
- Bo Harry się uparł, że będę
świetnym obrońcom. – burknął zakładając ręce na piersi.
- I co w związku z tym? –
zapytała inteligentnie dziewczyna.
- Chyba dobrze pamiętacie moje
latanie! Już nigdy nie dam się tak upokorzyć. Luna uzna mnie za kretyna. –
ostatnie zdanie jęknął.
Hermionie od razu rozbłysła cała
sytuacja. Jak mogła wcześniej tego nie widzieć?! Przecież to takie oczywiste.
Od początku roku Neville udawał twardziela gdy Krukonka była w pobliżu, a gdy
nie patrzyła robił do niej maślane oczy. Był nawet zły kiedy się dowiedział, że
Ron ma iść z nią na bal.
Szatynka wymieniła z Potterem
znaczące spojrzenia. Zapominając o wczorajszej sprzeczce uśmiechnęli się
przyjacielsko do siebie co miało znaczyć pokój.
- Sądzę, że Harry nie bez powodu
akurat ciebie namawia do przyjęcia tej posady. Widzi, że masz potencjał! Sądzę,
że gdyby Luna zobaczyła cię w akcji na boisku na pewno byś jej zaimponował!
- wymyśliła na poczekaniu.
- Serio? – spojrzał z nadzieją na
Harry’ego, który natychmiast pokiwał energicznie głową – Dzięki Potter. –
powiedział tylko i wyleciał uradowany z Wielkiej Sali.
- Dziękuje. – brunet odetchną z
ulgą – pytałem cały Gryffindor! Wszyscy mnie spławiali tekstami „Z chęcią, ale
nie sądzisz, że jest zbyt późno na zmianę obrońcy? Po za tym pierwszy mecz mamy
ze Ślizgonami… A tak właściwie to co z Ronem?”. Serio gdyby nie ty zostalibyśmy
bez obrońcy.
- Gdyby nie ja nie doszło by do
tego. – mruknęła.
- Przestań. Poniosło mnie
wczoraj. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Przepraszam.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęła
się przyjaźnie – Bardzo dobrze cię rozumiem. My też mamy braki w Radzie
Prefektów. Niby to tylko jedna osoba mniej, a już widać tego skutki. Luna musiała
ze mną patrolować lochy, a potem jeszcze sprawdzać czy nikt się nie szwenda po
klasach.
- Czemu McGonagall wymyśliła te
dyżury? – zainteresował się.
- Nie wiem. Słyszałam, że w
Ministerstwie wprowadzono nowe paragrafy dotyczące bezpieczeństwa szczególnie w
szkołach. – odpowiedziała – Harry, czy będziesz zły jeśli pójdę na bal z
Malfoyem?
Nagła zmiana tematu trochę
zdziwiła bruneta. Nie podobała mu się ta sprawa z różdżką, ale nie chciał
rozpętywać nowej kłótni.
- To twój wybór. Nie będę z tego
powodu skakał z radości, ale…
- Dziękuje. – przerwała mu szybko
wiedząc co zaraz może powiedzieć – Ale naprawdę uwierz, że robie to tylko dla
różdżki. – zapewniła go.
Mruknął coś pod nosem w stylu
„rozumiem”, uśmiechnął się lekko na pożegnanie i wyszedł.
Hermiona powoli jadła delektując
się już nie ciepłym tostem, gdy przypomniała sobie, że jest umówiona z Malfoyem
po śniadaniu. O mało co nie zakrztusiła by się pieczywem. Wystrzeliła z
Wielkiej Sali jak poparzona biegnąc po schodach na trzecie piętro zauważyła co
właśnie robi. Zatrzymała się raptownie, wzięła kilka wdechów. Po tym krótkim
postoju ruszyła schodami już o wiele wolniej. Gdy była już koło zakrętu w
którym to stało tajne przejście do Hogsmeade zauważyła, że nie ma przy sobie,
ani pieniędzy, ani strój jaki miała na sobie nie był odpowiedni. Tak więc
szybkim krokiem skierowała się do swojego dormitorium.
Gdy przebierała się w koszulę w
żółto brązową kratę i jasne dżinsy dziękowała Merlinowi, że postanowiła zmienić
strój, gdyż pójście do Hogsmeade w legginsach od biegania i rozciągniętym,
różowym golfem nie było dobrym pomysłem. Pospiesznie zaopatrzyła się w
pieniądze i różdżkę.
Była już na schodach prowadzących
na czwarte piętro gdy jej oczom ukazała się sylwetka platynowego blondyna ubranego
w błękitną koszule i ciemne dżinsy.
- Gdzie idziesz? – zapytała
trochę nie pewnie.
- A ty gdzie idziesz? – popatrzył
na nią obojętnie. Dziewczyna od razu wyczuła, że chłopak nie ma dobrego dnia.
- Z tego co pamiętam byliśmy
umówieni. – zmarszczyła brwi.
- Pół godziny temu. – uświadomił
jej, co spowodowało lekkie rumieńce na twarzy Gryfonki.
- Czy poczułeś się przez to
zraniony? – zakpiła.
- Dobra chodź już. – burknął.
Nim się obejrzeli szli przez
ciemny korytarz prowadzący do wioski czarodziejów. Tunel był dość ciasny i
nieprzygotowany na dwójkę wędrownych, dlatego oboje co chwila stukali się
ramionami, a przez słabą widoczność, dziewczyna co chwila potykała się o
wystający korzeń. W jej nawyku było łapanie się czegoś by nie upaść. W tej sytuacji to Ślizgon był tym czymś. On za to
główny problem miał z sufitem o który co chwile zahaczał.
- Nie mogliśmy wybrać innej
drogi? – zapytała gdy ponownie wybroniła się upadku przy pomocy Dracona.
- Ta jest najszybsza. – odparł
pomagając dziewczynie złapać równowagę.
- Dzięki. – mruknęła – A wpadłeś
na pomysł w jaki sposób wydostaniemy się z Miodowego Królestwa?
- Znam Flume’a. Często mnie tędy
przepuszcza. – odpowiedział – No nareszcie! – zawołał gdy w świetle różdżki
widać było schody prowadzące do klapy w suficie – Ty pierwsza. – rozkazał
łagodnie.
- Ja tam się nie zmieszczę. –
zauważyła dziewczyna gdy byli już nad otworem.
- Jak ja się zmieszczę to i ty
dasz radę. Naprawdę nie mamy czasu na twoje marudzenie. Ciągle wszystko
komplikujesz. Najpierw się spóźniasz, a teraz narzekasz. – powiedział ze
zniecierpliwieniem.
- Dobra już idę! – syknęła.
Patrzyła przez chwile na klapę
zastanawiając się jak się przez nią przedostać. I zanim wymyśliła plan poczuła
na talii mocne dłonie unoszące ją do góry. Nie zdążyła się nawet oburzyć bo
znajdowała się już po drugiej stronie dziury. Sam Smok przeszedł równie szybko
co ona.
- To nie było potrzebne. –
mruknęła zarumieniona wstając z podłogi i ocierając spodnie z kurzu.
- Jasne. Stalibyśmy tam bo
trzeciej wojny o Hogwart. – zironizował.
Zanim odpowiedziała w drzwiach ukazał się właściciel sklepu.
- Draco! Jak miło cię widzieć. Co
sprowadza cię do Hogsmeade? – uścisnął dłoń Ślizgonowi.
- Zakupy z…
- Hermiona Granger! – zawołał pan
Flume nie dając dokończyć blondynowi. – Pewnie idziecie do Puddifoot? – zapytał
ściskając dłoń dziewczyny.
- Tak właściwie to… po sukienkę.
– bąknęła dziewczyna zauważając, że brzmi to dość dziwnie.
- Ah, tak? Fantastycznie. –
uśmiechnął się przyjacielsko do pary (dla niego zakochanych).
- Tak. Więc musimy już iść. –
powiedział nerwowo Draco ciągnąc dziewczyna za sobą.
____________________________________________________________________
Ps. Jeśli ktoś ma konto na bloggerze to proszę aby z niego komentował, bo ostatnio spekulują o tym, że sama dodaje je z anima co jest dość zabawne, ale też żenujące.
Fajny rozdział. Taki przyjemny i lekki do czytania ;) Pozdrawiam i życzę weny. Zapraszam też do siebie.
OdpowiedzUsuńdramione-something-real.blogspot.com
fajny i zycze weny ;)
OdpowiedzUsuń+ zajrzyj
http://mcr-indestructible.blogspot.com/
Czekam już na następny rozdział
OdpowiedzUsuńPrzyznaję "Oli Fajna" rację, blog jest bardzo przyjemny, dość dużym plusem jest jeszcze tło i biała czcionka co (według mnie ) jest dobre nawet jak ma się już odrobinę zmęczone oczy :) Czekam na nexta :D Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńjeeeej, świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńno nie mogę się doczekać tego balu :P
Neville obrońcą w quidditchu ? :D no, tego jeszcze nie było xd
Boże, co za idioci sądzą że saama dodajesz sobie komentarze? :o
trzeba być nienormlanym ;__; sama niedawno komentowałam z anonima ale założyłam własnego bloga ;)
na którego zapraszam :D droga-do-milosci.blogspot.com - chętnie poznam Twoją opinie :D
Ciekawe jaką sukienkę kupią :D Bardzo mi się podoba. :) Jak będziesz miała ochotę to zapraszam do mnie : http://www.dramione-w-poszukiwaniu-milosci.blogspot.com/, dopiero zaczynam :))
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz ♥
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział? :D
Nie mogę się doczekać balu. Będzie na pewno romantycznie i ogólnie cudownie! :D
OdpowiedzUsuńDraco <3
emikomidori
Rozdział świetny, lecz ciekawi mnie jedno: w fragmencie o tym że hermiona poszla się przebrać na wyjście do hogsmead napisałaś, że wzięła pieniądze i RÓŻDŻKĘ xD ale przecież ona ją zgubiła :D
OdpowiedzUsuń