niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 2

Hej ;) Rozdział bardzo szybko dodany, bo po prostu napawam wenom ;) dlatego korzystam z tego i pisze jak najwięcej. Choć ten rozdział jest dość nudny to następny obiecuję, że będzie o wiele ciekawszy ;)

***
                                                                      



Draco wyszedł szybko z gabinetu dyrektorki i podążył prosto do dormitorium. Trzasną drzwiami. Nie miał zamiaru, ani iść na kolacje, nie zamierzał również oprowadzać dzieciaków po szkole miał ich gdzieś. Nie chciał przebywać ze szlamą tyle czasu i nie dlatego, że jej nienawidził za jej pochodzenie, chociaż to też go bardzo urażało, najbardziej obawiał się reakcji ojca, jeszcze pomyśli, że będzie chciał się z nią zaprzyjaźnić? W tedy czekała by go długa rozmowa na temat kim są i jak naraża ich nazwisko na pośmiewisko. Sam brzydził się mugolów, ale jego ojciec miał do nich jeszcze większą urazę.
                - Co ty? Nie byłeś na kolacji? – drzwi pokoju się otworzyły, a za nich wyjrzał dyskretnie Blaise.
                - Nie, nie mam ochoty. – powiedział złowrogo blondyn. Zabini od razu rozpoznał ten ton.
                - Co jest?
                - Eh… nie ważne. – odparł Draco i machnął ręką po czym otworzył swój kufer, w którym trzymał dwie butelki ognistej, wyciągną jedną z nich i nalał sobie. Po czym spojrzał na ciemnowłosego i mu też nalał whisky. – kiedy robimy pierwszy trening? Trzeba szybko zorganizować drużyne. – zmienił temat.
                - Hm… ja bym wystartował już tydzień nie możemy czekać, słyszałem, że Potter też chce już wbijać na boisko.
                - Nie ma takiej opcji. – powiedział Malfoy i popił te słowa ognistą.

                                                                                             
                Miona weszła do wspólnego pokoju Gryfonów było tam mnóstwo dzieciaków oglądających każdy centymetr pokoju.
                - Nie udało ci się jej namówić? – zapytał Ron otulając ją delikatnie ramieniem.
                - Nie. Ciągle się upiera przy Malfoy’u. Co to dla niej za różnica z kim będę miała dyżury.
                - Wredna kociara. – burkną Ron. – Chcesz odpocząć? Ja ich oprowadzę. – uśmiechną się lekko, a ona pokiwała głową i odwróciła się w stronę prywatnego dormitorium. Irytował ją fakt, że teraz będzie musiała wysłuchiwać dwa razy więcej wyzwisk z ust platynowego blondyna. To przekraczało jej możliwości. Od czasu pokonania Voldemorta stała się jeszcze bardziej pewna siebie, nawet ubierać zaczęło się bardziej dziewczęco (ale bez przesady, to przecież Hermiona Granger!), aczkolwiek każde jego wyzwisko od szlam, kundli i niewartych podrób czarodziei bolało ją tak samo mocno, ale teraz umiała to przynajmniej ukryć. Położyła się na łóżko i wpatrywała w sufit, myślała jak sprawnie wywinąć się z towarzystwa Dracona, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Oczywiście mogła zrezygnować z odznaki prefekta naczelnego ale w tedy było by gorzej, przegrała by z nim, pokazała, że jest tchórzem, a przecież Gryfonii nie są tchórzami.
                              
                Następnego dnia Hermiona obudziła się bardzo wcześnie, ledwo świt, gdy wstała przeciągając się. Wiedziała, że już nie zaśnie.   Rozejrzała się po błoniach przez okno, choć był początek września pogoda nie była ładna.
                Dziewczyna wstała i podążyła do kufra, którego wczoraj nie zdążyła rozpakować. Wyjęła z niego beżowy sweterek, czarne jeansy i bieliznę po czym odwróciła się w kierunku łazienki. Gdy wyszła z niej upinała jeszcze luźnego koka.
                Do śniadania zostały jeszcze dwie godziny, a dziewczyna nudziła się niemiłosiernie. Przeczytała już wszystkie pierwsze i drugie tematy dzisiejszych lekcji. Chciała błysnąć na zajęciach jak to miała w zwyczaju. Ten cel chciała szczególnie osiągnąć na lekcji eliksirów, które prowadzi pan Slughom, lekcje te Gryfonii mieli ze Ślizgonami z czego oba domy nie były zadowolone. Hermiona zauważyła, że większość zajęć mieli właśnie z domem węża, wyglądało to tak jakby profesor McGonagall  specjalnie chciała pojednać te domy. Jednak wszyscy wiedzieli, że to nie możliwe.
               
                Draco wstał dziś późno, do Wielkiej Sali wleciał jako ostatni uczeń, niektórzy nawet kończyli już swoje posiłki.
                Kątem oka zauważył reakcje Granger. Prychnęła. Jakby chciała powiedzieć „jak prefekt naczelny może się spóźniać?!” pokręcił tylko głową i zasiadł na swoim dawnym miejscu koła Blaisa.
                - Czemu mnie nie obudziłeś? – zapytał z nutą złości Zabiniego. 
                - Przecież masz prywatne dormitorium naczelniku! Jak ktoś taki jak ja nic nie warty kapitan twojej drużyny i najlepszy przyjaciel mógłbym znać do niego hasło. – ironizował czarnoskóry czarodziej.
                - Wczoraj byłem zmęczony zapomniałem ci dać hasło. – tłumaczył obojętnie Malfoy.
                - Zarezerwowałem już boisko na piątek. – zmienił temat.
                - Geniusz. – prychną blondyn wgryzając się w kanapkę.
                Lekcje minęły z zawrotnym czasie, głównie dlatego, że większość nauczycieli witało uczniów po wakacyjnej przerwie długim przemówieniem. Tylko profesor Mouch przeszła szybko do tematu lekcji. Mugoloznawstwo Ślizgonii dzielili z Gryfonami. Slytherin miał nowy powód do kpin z Gryfindoru, gdyż nową opiekunką domu o czerwono- żółtych barwach jest pani Dakota Mouch.
                - No Gryfindor ma w końcu opiekunkę swojego pokroju! – kpił Goyle, przez co stracił pięć punktów już pierwszego dnia szkoły. Inni nauczyciele olewali przekąsy uczniów ale nauczycielka mugoloznawstwa  nie dawała pozwalać uczniom na takie zagrywki i już po pierwszej lekcji została okrzyknięta zastępcą Snepa.

                - Idioci! Przecież w ich domu też jest mnóstwo szlam! – oburzył się Ron. – To znaczy czarodziejów nieczystej krwi. – szybko dodał widząc minę Hermiony.
                - Daj spokój, nie ma się czym przejmować. Przecież i tak zostali ukarani, sprawa zamknięta. – powiedziała inteligentnie Herm.
                - Chyba nie dla nich przez cały rok będą nas pytać „nauczyliście się już na swoją historię?” – cytował Ron, wyszli z klasy, a ich uwagę przykuła karteczka na wielkiej tablicy ogłoszeń, która powstała w czasie remontu.

                Dzisiaj po kolacji prefekci są proszeni do gabinetu profesor M. McGonagall. Obecność obowiązkowa.
                                                                                                                             Dyrektor. McGonagall
            - Co my znów zrobiliśmy? – zapytał z rozpaczą Ron.
                - Może chce zrobić jakieś spotkanie. Coś w stylu zebranie samorządu. – podpowiedział Harry.
                - Eh… Oby znów nie wymyśliła jakichś pomysłów by pojednać domy.
                - Przecież każdy się zgodzi, że nie da się tego dokonać. Przecież ci którzy rozmawiają ze Ślizgonami od razu tracą szacunek w Gryfindorze i na odwrót. To jedyna sprawa w której nasze domy się zgadzają. – dopowiedziała Hermiona gdy szli do klasy w od astronomii, która była na jednej z wierz.

                Turz po kolacji  prefekci znaleźli się w gabinecie nowej dyrektorki.
                - Usiądźcie. – oznajmiła pokazując na kanapę i fotele. – zwołałam was gdyż postanowiłam, że czasem przydadzą się na takie spotkania samorządu. – przy tych słowach Miona i Ron spojrzeli na siebie pamiętając uwagę Harrego. -  a więc – ciągnęła – zauważyłam, że atmosfera w Hogwarcie jest napięta dlatego pomyślałam by ją rozluźnić.
                - Pomysłowo. – zakpił Draco, który nie był zadowolony, że musi siedzieć teraz na jakimś pseudo zebraniu. Zastanawiał się po co w ogóle jest prefektem skoro go to nie jarało i nudziło. A no tak! Przecież nie mógł pokazać szatynowej gryfonce, że jest od niej gorszy.
                Dyrektorka zmroziła do wzrokiem. – Zastanawiałam się na tym i pomyślałam o balu. – wszyscy bardziej otworzyli oczy i wyprostowali się by bardziej nasłuchać, no oprócz arystokraty. – Balu z okazji rozpoczęcia szkoły i wygrania wojny z Lordem Voldemortem.
                - W sumie to nie jest taki głupi pomysł. Bal mógłby się odbyć w Wielkiej Sali prefekci wszystko udekorują! – zaangażowała się Hermiona. – O! i wszyscy niech przyjdą elegancko ubrani tak jak na balu Bożonarodzeniowym!
                - Nie podniecaj się tak Granger i tak twój rudzielec nie wpadnie nawet na to by cię zaprosić. – kpił Malfoy. Na co Herm trochę zgasła. A Ron zacisną pięści ale nie odezwał się słowem.
                - To świetny pomysł Granger! Za twoje zaangażowanie Gryfindor dostaje pięć punktów. – Gryfonii znów się rozpromienili. Za to reszta prefektów jęknęła z oburzenia. – Pomagajcie w organizowaniu balu, a też będziecie nagrodzeni. – odpowiedziała miło Mcgonagall. – jutro sami się zwołajcie i omówcie przyjęcie. Ja będę musiała wyjechać do Ministerstwa Magii. A teraz możecie już się rozejść. – oznajmiła nie dając im dojść do słowa.  
                Spotkanie zostało zorganizowane przez Hermione w Pokoju Życzeń o 21.00 gdyż wcześniej prefekci musieli pilnować korytarzy.
                - No dobrze więc tak, na początek trzeba ustalić datę naszego balu. – oznajmiła Hermiona spoglądając na pergamin, na którym miała wypisane wszystkie rzeczy dotyczące przyjęcia.
                - Najszybszym terminem będzie październik. – podpowiedziała Luna siedząca na kancie fotela koło Terrego Boota – jej chłopakiem.
                - Ale w tym miesiącu ćwiczymy do  meczy! Nie będziemy mieli czasu na treningi. – oburzył się Ron.
                - I tak z nami przegracie. Nawet jeśli zaczęlibyście trenować od piątku. – uśmiechną się kpiąco Malfoy, który znów nie miał ochoty bawienia się w samorząd szkolny.
                - Bal będzie przed pierwszym meczem Hufflepuff i Ravelclaw.  Prefekci tych drużyn nie są w drużynie dlatego nie będą mieli nic przeciwko. – spojrzała na Lunę i Terrego na co pokiwali głową. – więc tak, kolejną sprawą jest wystrój panujący na balu. Jakieś propozycje? – Miona rozejrzała się po pokoju.
                - O! Niech cała sala będzie w barwach Slytherinu! – powiedziała Pensy, chyba nawet nie powiedziała tego z przekąsem ale reszta prefektów zabrała ją na ziemie poirytowanym wzrokiem.
                - Może niech wystrój będzie w odcieniach wszystkich domów, jako znak pojednania. A uczniowie będą musieli zapraszać osoby z innych domów, jako znak pokoju. – wymyśliła Luna swoim cichym głosem. Prefekci Slytherinu prychnęli ze śmiechem.
                - Bawisz się w McGonagall i próbujesz wszystkich zjednoczyć? – zapytał rozśmieszony Draco.
                - Ale to nie jest taki głupi pomysł! – wstawiła się Herm za Lovegood.
                - Miona! – jęknął Ron, bo dobrze wiedział, że w tym wypadku jego przyjaciółka nie będzie mogła. Co gorsza będzie musiała iść z jakimś innym typem by dostać się na imprezę.
                -Boisz się, że twoja królowa szlam będzie musiała iść z kimś innym? O to się nie musisz martwić. – kpił prefekt naczelny na co rudy zaczerwienił się zaciskając pięści.
                - Odwal się od niej! – krzyknął Weasley wstając. Hermiona zmroziła go wzrokiem.
                - Daj spokój. Nie warto. – powiedziała cicho łapiąc o za rękę, Choć samą ją zraniła wypowiedź Ślizgona to chciała zachować spokój. Ron machnął ręką, którą trzymała Granger i usiadł lecz nadal był zły.
 Malfoy dobrze się bawił miał jeszcze więcej okazji by psuć innym psychikę. Przynajmniej to miał na pocieszenie by przetrwać cały ten rok.
- No dobrze to wystrój mamy już zorganizowany. Jednak trzeba będzie porozwieszać wszystkie flagi i herby. Oprócz tego wstążki czerwono, niebiesko, zielono, żółte. O! I przydała by się wielka flaga z połączonymi wszystkimi czterema herbami. – ciągnęła Hermiona zakreślając coś na pergaminie. – Ernie jesteś odpowiedzialny za muzykę. – spojrzała na Macmillana. Pokiwał głową, a ona znów zakreśliła coś na papierze.
- Każdy prefekt niech przyniesie przynajmniej z trzy flagi swojego domu. – zaproponowała Luna.
- To dobry pomysł. No dobrze. Jak na razie to wszystko za dwa tygodnie zaczniemy ozdabiać Wielką Sale. – zakończyła Hermiona.
- A czy ja mam coś do powiedzenia? – zapytał sarkastycznie Malfoy.
- Nie widzę, żebyś chciał coś powiedzieć. – uśmiechnęła się kpiąco Gryfonka  i wstała. – Możecie już iść, mam jeszcze dyżur. – oznajmiła. Blondyn prychną. A inni zaczynali opuszczać Pokój Życzeń.
- Chciałbym ci przypomnieć szlamciu, że ja też jestem prefektem naczelnym i mogłabyś ze mną na początku przedyskutować. – odparł blondyn nadal nie wstając. Ron czekał na Mione przy drzwiach gdy się pakowała, bo miał z nią dyżur.
- Możesz już iść Ronaldzie, spotkamy się przy schodach. – oznajmiła spokojnie Granger nadal się pakując. – Jakoś nie spostrzegłam, że jesteś zainteresowanym tym balem. Zastanawiam się po co ty w ogóle jesteś prefektem skoro nie wypełniasz swoich obowiązków? – popatrzył na nią ze zdziwieniem. – no a tak nie jest?
- Z tego co słyszałem ty też nie oprowadzałaś wczoraj przedszkola po szkole. – parskną ale Hermionie nie o to chodziło.
- Chodziło mi bardziej o dzisiejszym spóźnieniu. A tak w ogóle to skąd wiesz nie oprowadzałam pierwszoroczniaków? – zauważyła po chwili.
- A skąd wiesz, że się spóźniłem? – odgryzł się, po czym wstał. – Do zobaczenia na jutrzejszym dyżurze. – uśmiechną się złośliwie i wyszedł. Tak po prostu, przerywając całą dyskusje.
- Dupek. – powiedziała do siebie Miona pakując pióra, po czym również wyszła. 

6 komentarzy:

  1. Ciekawy blog ;)
    Z miłą chęcią będę czytać i wpadać ;D

    Zapraszam http://kawalek-niebaa.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo ciekawy pomysł z tym balem. Ciekawe kogo zaproszą główni bohaterowie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog bardzo mi si się podoba, ale ma pewne wady...Chodzi tu o błędy ortograficzne... Jestem na nie bardzo uczulona i nie nawidze jak ktoś na blogu, portalu publicznym je popełnia. Mam na myśli ,,wierz", ,,turz" i ,,Pensy" (poprawnie piszę się Pansy).

    OdpowiedzUsuń
  4. Super się zapowiada i to "Szlamciu" xd świetnie piszesz mam nadzieję , że będzie dużo Dramione! Będziesz wstawiać jakieś miniaturki?
    ; )
    ~Gin~

    OdpowiedzUsuń
  5. Okropnie, okropnie, okropnie wiele błędów, które strasznie rzucają się w oczy.
    Temat również oklepany bo... To wszystko już po prostu było.

    OdpowiedzUsuń