Przyszła druga połowa września. Pogoda był naprawdę zmienna.
Ranno mieszkańcy budzili się przez promienie słoneczne, a popołudnie spędzali
tuląc się z zimna do swoich szat.
Na
lekcjach co chwila padały prośby o przyciemnianie i rozjaśnianie szyb okien.
Draco
ostatnimi dniami nie mógł spać, przez całą noc chlał Zabini rozmawiając o
wszystkim, dręczyły go koszmary ze Śmierciożercami lub co najgorsze (a
przynajmniej jak na jego logikę) ciągle rozmyślał o dyżurach z Granger – jego
wiecznym wrogiem. Nadal jej nienawidził – do tego był przekonany. Jednak czas
który z nią spędzał działał na niego oczyszczająco, choć zawsze drażnił ją gdy
już się rozchodzili mówiąc, że musi się teraz porządnie umyć po takiej dawce
szlamu.
Zauważył, że się uśmiecha
wspominając te chwilę – od razu je przepędził.
Wstał z
łóżka przeciągając się. Rozejrzał się po pokoju. Ciemne, zielone pomieszczenie
było dość skromnie urządzone. Antyczne biurko świeciło pustkami, znajdowała się
tam tylko niewielka lampka i pióro z atramentem. Na krześle, które było w
komplecie do biurka leżały wczorajsze ubrania. W prawym rogu stała bukowa
szafa, ale nadal świeciła pustakami, koło niej znajdował się olbrzymi, otwarty
kufer w którym to Draco trzymał ubrania. Na prawo od szafy była mała gablotka w
której blondyn umieszczał książki, podręczniki i inne przybory szkolne. Koło niego czarna
skórzana pufa w której trzymał alkohol, z tego samego zestawu fotel. Naprzeciwko
gablotki stało łóżko, szafka nocka i drzwi prowadzące do małej łazienki.
McGonagall powiedziała mu, że może zmieniać
wystrój dormitorium i urządzić je po swojemu, jednak on uznał, że wygląd pokoju
nie ma dla niego znaczenia byle nie znajdował się w nim herb Gryffindoru. Miał
tu wszystko czego potrzebował, no oprócz okna.
Ubrał
na siebie luźną koszulkę, szare szorty przed kolano i adidasy. Przeszedł Przez
Pokój wspólny normalnym krokiem, nie starając się nawet utrzymać ciszy.
Wyszedł
z zamku bocznymi drzwiami i dopiero
teraz zauważył jak wcześnie wstał. Słońce ledwo co pokazywało się spod koron
drzew Zakazanego Lasu. Po ciele przebiegły mu lekko dreszcze, nie było za
ciepło ale wiedział, że już nie uśnie i siedzenie w dormitorium było by bez
sensu. Nie chciał też się wracać po bluzę, szczególnie, że przeczuwał iż Filch
mógłby go znów przyłapać . Wzruszył ramionami po czym jak najciszej zamkną
drzwi.
Ze snu
Hermione obudziło miauczenie Krzywołapa żądającego jedzenia.
- Mogłam
cię zostawić w domu. – burknęła zaspana dziewczyna ziewając. Jednak głos kota
nie ustępował. – Przecież wstaję
kocurze! – usiadła na łóżku rozciągając się. Wstała szukając różdżki. - Jeszcze raz mnie tak obudzisz, a
zapoznam cię z panią Noris! – naburmuszyła się bo nadal nie wiedziała gdzie
posiała różdżkę. – Na Merlina gdzie ona jest?!
Szukała
ospale w każdym koncie w swoim dormitorium. Wlekła się do biurka pod ścianą z
herbem Gryffindoru. Przekopała wszystkie książki i pergaminy, które zostawiła
po wczorajszej nauce. Wysypała ołówki z drewnianego pojemniczka. Dobry humor
nie poprawiał jej fakt, że zwierzę plątało się jej pod nogami. Podeszła da
kufra, w którym trzymała wszystkie szaty i mundurki szkolne – ale poszukiwania
nie przynosiły skutku. Okrążyła cały pokój przeglądając każdy kąt.
- Dobra
idziemy na łów. – oznajmiła do równie zniecierpliwionego Krzywołapa. Nawet nie
przebierając się ruszyła do Pokoju Wspólnego. Popatrzyła na złoto-czerwony
pokój w miną tropiciela. Szukała jakiegokolwiek pożywienia dla swojego kota,
który co chwilę wydobywał z siebie miauczenie.
- Nie
pomagasz mi.- szepnęła trzymając palec wskazujący koło ust do kota, lecz nie
usłyszała zrozumienia. – Dobrze to idziemy do
Hagrida. I zastanowię się czy nakarmisz się ty, czy Kieł! – burknęła i
wzięła kota na ręce. Wróciła do dormitorium po szarą grubą bluzę. Chciała
jeszcze założyć spodnie od dresu ale Krzywołap nie dał jej możliwości zrobienia
tego.
Wyszła
powoli rozglądając się dyskretnie czy korytarz jest czysty.
- A
teraz mi tylko miaukniesz. – ostrzegła szeptem kota grożąc mu palcem, który
tylko przekręcił głowę w prawo. Puściła go z rąk.
Zeszli
niepostrzeżenie na parter i skierowali się w stronę bocznych drzwi. Krzywołap prowadził
z dużą przewagą. Hermiona nie była pewna czy odwiedziny gajowego są dobrym
planem nie dlatego, że nie chciała go odwiedzić, a dlatego, że ktoś może ją przyłapać
na opuszczaniu zamku.
Gdy
było już dość widno z nieba polały się pierwsze duże krople. Malfoy skrzywił
się, bo wiedział, że za nim dobiegnie do bocznych drzwi będzie już cały mokry.
I tak
też było. Gdy otwierał drzwi koszulka przykleiła się do jego torsu. Z włosów
ciurkiem leciała woda po skroni, a buty zdążyły już przesiąknąć. Wszedł powoli,
ale nawet nie zdążył domknąć drzwi gdy z zakrętu usłyszał miauczenie.
-
Pieprzona Noris. – burkną cicho. Nie zamykając drzwi schował się za srebrną
połyskującą zbroją. Po chwili uznał, że to durnowaty pomysł, bo kocur i tak go
namierzy, a jeśli nie to na pewno pomogą mu w tym jego ślady.
-
Zatrzymaj się. Krzywołap. – szeptała Gryfonka lecz bez skutku. Podbiegła
chwytając kota, który miaukną z zaskoczenia jakiego dostał. – Ale Kieł będzie
miał śniadanie.
Hermiona
skręciła w boczny hol w którym znajdowały się drzwi. Zamarła gdy drzwi były
uchylone. Stała tak przez chwile, dopiero gdy pupil przebił bluzę drażniąc jej
skórę oprzytomniała. Jej wzrok powędrował na kałuże przy drzwiach i ślady
prowadzące za zbroję. Wybuchła cichym śmiechem na widok przemoczonego do sutej
nitki Ślizgona.
Patrzył
na nią z pożaleniem, gdy w końcu opanowała chichot.
-
Skończyłaś? – zapytał poirytowany mierząc ją wzrokiem od granatowych trampek za
kostkę, przez zielone szorty, szarą bluzę, roześmianą twarz, po wysokiego,
rozwalającego się koka.
-
Jeszcze chwilka. – zły humor odszedł w niepamięć. W końcu to ona naśmiewała się
z Malfoya. – Co ty tu robisz?
- Wiesz
myłem się całą noc po wczorajszym dyżurze i teraz schnę, żeby dormitorium nie
pobrudzić. – burkną. Ta uwaga jednak nie zmieniła nastroju szatynki, która
nadal rechotała pod nosem. – pomożesz mi? – w końcu zapytał zniecierpliwiony.
- Ja?!
Przecież mogę cię jeszcze zarazić. Mamy dzisiaj zebranie, nie chcę żebyś je
ominą przez mycie się… – zironizowała.
- Dobra
przestań już. Zimno mi! – coraz bardziej się niecierpliwił.
-
Zimno?! Przecież twoje serce cały czas jest zamarznięte, powinieneś się
przyzwyczaić.
- Długo
będziesz się jeszcze droczyła, nie mam całego dnia.
- Ale
ja mam. – uśmiechnęła się zwycięsko. Na co kot miaukną co miło znaczyć, że mu
też się śpieszy.
- Dobra
zapamiętaj tą chwile bo może ona być jedyną w całym twoim życiu. - zrobił
przerwę. – proszę. – rzucił bez emocji.
- Niby
w jaki sposób mam ci pomóc? – westchnęła.
- No
wiesz uczysz się tu od sześciu lat. Może jakieś „czary mary”? – pomachał rękami.
- Nie
mam różdżki. – odparła pustym tonem.
-
Przecież ty ją zawsze nosisz!
- Ty
też.
- Oj
dobra, nie zgrywaj się. Wiem, że ją masz. – w końcu wyszedł z cienia zbroi.
- I co?
Chcesz mnie przeszukać? – zapytała z sarkazmem.
- Jeśli
będzie trzeba. – powiedział poważnie przybliżając się nieznacznie. – No ale
potem będę musiał naprawdę siedzieć cały dzień na deszczu by się domyć. –
dodał.
- Ile
mam ci powtarzać, że jej nie mam?! W ogóle nie wiem po co ja z tobą ciągle
gadam! – powiedziała odwracając się napięcie.
-
Wiesz, że jeżeli Filch mnie złapie to zapewne da mi szlaban. Więc nie zobaczysz
mnie na zebraniu… - dziewczyna momentalnie się zatrzymała.
- Nadal
nie wiem w jaki sposób mam ci pomóc. – odwróciła się mieć spokojny ton i nie
rzucić w arystokratę Krzywołapem.
- Mogła
byś pójść po różdżkę. – zaproponował obojętnie wkładając ręce do mokrych
kieszeni spodni.
-
Problem w tym, że nie mam pojęcia gdzie ona jest. – tu jej głos nie był taki
spokojny, a zniecierpliwiony. Chłopak
parskną.
- To
idź po moją. – wzruszył rękoma.
- O
nie! Nigdy nie wejdę do twojego dormitorium. – zaparła się.
- To
będziemy tu tak czekać, aż w końcu nas ktoś złapie. – mruknął kiwając się.
- Już
dobrze, pójdę po nią. Tylko gdzie ona jest? – westchnęła.
- Pod
poduszką. – odparł bez emocji.
- Śpisz
z różdżką?
- A ty
z książkami. O gustach się nie dyskutuję. – nadal był spokojny.
- Eh…
dobra. Trzymaj go. – przybliżyła się do blondyna wystawiając ręce.
- Nie
lubię kotów! – wystawił ręce do obrony.
-
Uwierz mi on ciebie też nie polubi. – wcisnęła mu go na siłę. Co zwierzak
skwitował miauknięciem.
-
Zamknij się. – warknął Draco, trzymając go jak najdalej.
- Ale
pamiętaj robie to tylko dlatego, aby na zebraniu byli wszyscy. – pokazała mu
palcem.
- No
oczywiście. – uśmiechną się ironicznie. Posłała mu mordercze spojrzenie i
odwróciła się na pięcie. – A i jakie jest hasło? – przypomniała sobie w
ostatnim momencie.
-
Slytherin jest lepszy od Gryffindoru. – uśmiech chłopaka się powiększył, a
dziewczyna podniosła do góry brwi.
- No
tak, czego bym się po was spodziewała.
- Aż
żałuję, że nie mogę iść, by usłyszeć to z twoich ust. – zaśmiał się.
-
Palant. – burknęła szatynka odchodząc w głąb głównego korytarza, by pochwali
skręcić w boczny korytarz.
Wzrok
Malfoya znów utkwił na pośladkach Gryfonki, które były zasłonięte tylko
cienkimi szortami. Krzywołap gdy zauważył gdzie patrzy Ślizgon zwrócił mu
uwagę głośnym miauknięciem.
-
Zamknij się. Chodziło mi o kolor szortów. Zapewne pod bluzą ma bluzkę z naszym
herbem. – zmarszczył brwi, na co kot tylko pokręcił głową.
Pokoju
Wspólnego Ślizgonów pilnował potężny mężczyzna z wężem na ramieniu. Na widok
Gryfonki jego mina zdradzała zszokowanie.
- Eh…
yyy… Ślizgonii są lepsi od… eh… Gryfonów. – w końcu wydusiła to z siebie
szatynka. Mężczyzna nie zdążył niczego
powiedzieć gdy drzwi otworzyły się. Hermiona weszła nieśmiało w głąb
pomieszczenia. Obejrzała się do o koła. Jedynym źródłem światła był kominek
ziejący turkusowym ogniem. Na ścianach rozwieszone były flagi i szalki z herbem
Domu Węża. Wokół kominka postawione były brązowe kanapy ze skóry a w środku
wielki dywan z sierści dzika. Skrzywiła się. Po drugiej stronie pokoju
rozciągała się duża biblioteczka wbudowana w ścianę. Hermione aż kusiło by podejść
i zobaczyć co ciekawego czytają Ślizgonii. W kącie znajdowały się cztery szare
pufy tworzące okrąg w którym znajdował się malutki drewniany stoliczek na
którym leżały zaczarowane karty. Po przeciwnej stronie pokoju znajdowały się
dwa stoły z rozłożonymi magicznymi szachami. Na lewo od nich znajdowało się
podwyższenie z dwoma drzwiami.
Pokój
Wspólny Slytherinu różniło się od tego na siódmym piętrze, który należał do
Gryffindoru. Ten był elegancki, dumny, szlachetny.
Hermiona
podeszła do pary drzwi. Uchyliła te po prawej zaglądając w głąb. Zauważyła, że
drzwi prowadzą do korytarzu z kolejną parą drzwi. Przymknęła je dość szybko i
chwyciła za drzwi obok. Przed dziewczyną wyłoniły się nie strome eleganckie
schody. Zeszła po nich idąc do kolejnych drzwi otworzyła je tak samo delikatnie
jak wcześniejsze.
Weszła
niepewnie również badając teren. Zauważając jedno łóżko wypuściła powietrze z
ulgą. Od razu zwróciła się w stronę niepościelonego łóżka. Usiadła na brzegu
przyglądając się szarej pościeli z herbem Slytherinu. Zapach mięty miło
łaskotał jej nozdrza. Dopiero po chwili
przypomniała sobie po co tu jest. Zajrzała pod puszystą poduszkę. Chwyciła gwałtownie różdżkę i już chciała
wyjść gdy jej uwagę przykuła półka nocna. Podeszła do niej nie pewnie. Włożyła
czarodziejski patyk do kieszeni bluzy i popatrzyła na fotografie oprawioną w
miedzianą ramkę. Mały Draco przytulający pluszowego smoka. Dziewczyna uśmiechnęła
się biorąc zdjęcie w rękę.
- Co ty
tu robisz?! – usłyszała nagle zza
pleców.
*
Jednak dzisiaj udało mi się dokończyć rozdział więc zapraszam do czytania ;)
PS. 5 kom. = kolejny rozdział;)
świetny blog *.*
OdpowiedzUsuńciekawe, kto zauważył Hermionę w dormitorium Dracona ? :)
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadanie:) Czyżby Zabini pokazał się Hermionie?
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekac kolejnej notki :]
OdpowiedzUsuńChyba to jednak Zabini ^^
OdpowiedzUsuńAle .... Ron ! xd
Niech będzie, że Ron ją zdradza z Pansy :D
Hahahah, moja logika ;d
Zyskałaś nową czytelniczkę c;
Pozdrawiam ;]
nie wiem czemu ale wydaje mi sie że widziałam gdzieś ten rozdział ._. albo był podobny ;_; jezu mam schizy powoli ;__;
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać Twojego bloga cały czas. :)
OdpowiedzUsuńJest akcja. Jest nienawiść. Jest i ukryta miłość... mmm!
A dialogi wymiatają system!
emikomidori
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzyzby diabelek zjawil sie w pokoju smoczka ??;D swietny blog I wgl...;D zazdro talentu ;3 ;***
OdpowiedzUsuń~natalia